W oczekiwaniu na reaktywowany MF zamieszczamy recenzje książki Kazimierza Kyrcza Jr., autora, który nie raz gościł na naszych łamach.
Rzeczywistość
fatalna – Femme fatale Kazimierza Kyrcza Jr.
Wreszcie,
chciałoby się powiedzieć. Kazimierz Kyrcz Jr., krakowski pisarz i
jeden z najbardziej aktywnych piewców polskiej grozy literackiej,
doczekał się solowego zbioru opowiadań. Choć przeszedł już
chrzest bojowy pierwszej samodzielnej powieści, a i doczekał się
wyborów tekstów powstałych we współpracy z innymi autorami,
które spokojnie może sobie wpisać w autorskie CV jako
najwybitniejsze dokonania (zwłaszcza mówię tu o stworzonym w
telepatyczno-psychopatycznej więzi z Dawidem Kainem Chory,
chorszy, trup oraz przerażająco mrocznym Leku na lęk
napisanym wespół z Łukaszem Radeckim – klimatem najbliższym
zresztą omawianemu w tej recenzji zbiorkowi). Niemniej szkoda, by
krótkie formy, które Kyrcz tworzy solo – i których wypuszcza w
świat naprawdę ogromne ilości – nie doczekały się poświęconej
sobie publikacji zbiorczej. Z tym większą radością mogę donieść,
że Femme fatale to bardzo udana i spójna klimatycznie
wiązanka opowiadań pisarza. Mimo że pochodzą z różnych okresów
działalności Kyrcza (w większości z kilku ostatnich lat, ale
wieńczące wybór, kapitalne Zabłocie z 2009 roku, to tekst
sięgający relatywnie odległych już czasów współpracy Kyrcza z
Robertem Cichowlasem), prezentują sobą współgrające ze sobą
tematyczne, dojrzałe i indywidualne stylistycznie podejście do
grozy. Wszyscy, którzy uznali Podwójną pętlę za
zdecydowane odejście autora od horroru, mogą przy okazji zastanowić
się nad tą konstatacją ponownie. W piętnastu opowiadaniach
składających się na Femme fatale widać bowiem wyraźnie,
że Kyrcz od zawsze preferował wplatanie minimalistycznej,
oszczędnie serwowanej grozy w konwencję literatury obyczajowej, a
wrażenie odmienności Podwójnej pętli wzięło się li
tylko z wymogów formy, nieco innego rozłożenia akcentów na
przestrzeni dłuższego objętościowo dzieła.
Trzeba
zresztą od razu wskazać, że jeżeli horror to dla ciebie opowieści
o zmaganiach z demonicznymi siłami i inwazji nadprzyrodzonego na
naszą spokojną rzeczywistość, to Kyrcz nie dostarczy ci takiego
rodzaju grozy. W większości opowiadań z Femme fatale
brakuje pierwiastka paranormalnego, a jeśli autor uwzględnił tego
typu ingerencje spoza racjonalnie postrzeganego świata, to są one
zarysowane dość delikatnie, jako subtelne i niedookreślone tło,
nigdy nie stając się clou prezentowanej czytelnikowi historii. Co w
takim wypadku generuje więc przerażającą atmosferę, szok i
strach, tak nieodzowne dla literackiego (i nie tylko) horroru?
Głównym „antagonistą” i źródłem grozy w tekstach Kyrcza
jest nasza własna, zdawałoby się prozaiczna rzeczywistość... czy
raczej Rzeczywistość, bo wydaje się tu ona złowrogim istnieniem,
którego cel stanowi doprowadzenie uwikłanych w nią bohaterów do
samozagłady. Proza życia nie jest tu właśnie uładzoną
optymizmem i nadzieją na przyszłość trudną codziennością,
którą każdy z nas musi jakoś przeboleć. W ujęciu Kyrcza
przypomina raczej (napędzane jakimś rodzajem serwowanego z chłodną
premedytacją okrucieństwa) bagno, które sumą wszystkich ciężarów
i wybryków losu podtapia zwykłych ludzi w swoich brudnych wodach,
aż doprowadzi do ich zatonięcia, ostatecznego upadku. Kraków –
miejsce akcji, w którym rozgrywają się niemal wszystkie fabuły w
zbiorze (z wyjątkiem Hellady, która zabiera nas na chwilę
do słonecznej Grecji... Hellada zresztą jest jedynym tekstem
w zbiorze wykraczającym poza niezmiennie obecne czarne poczucie
humoru i przybierającym formę czystej farsy) – jest jakby
kumulacją wszystkich okropnych cech opresyjnej Rzeczywistości. Za
fasadą zwykłego miasta czają się nieprzeliczone ciemne sprawki i
niemożliwy do usunięcia, wrośnięty w nie brud, zaś szpetota i
nieprzychylna aura dawnej stolicy przefiltrowana przez perspektywę
zwichrowanych bohaterów nabiera wręcz metafizycznego charakteru...
Kraków jako Piekło? Hm, patrząc na twórczość licznych artystów
stamtąd pochodzących (mi cisną się na myśl porównania z
ostatnimi dokonaniami Gai Grzegorzewskiej czy innowacyjną w
oddawaniu ohydności realiów płytą blackmetalowego zespołu
Odraza), coś jest na rzeczy, a Kyrcz opisami i spostrzeżeniami
postaci ujmuje bardzo sprawnie mroczną naturę aglomeracji, w której
sam mieszka. Niekiedy wrogi charakter Rzeczywistości przybiera także
namacalną formę, wkradając się w architekturę samego Krakowa.
Napotkamy na ten zabieg w krótkim W dziurach drapaczy, gdzie
dwa będące swoim przeciwieństwem wieżowce posiadły moc
oddziaływania na ludzi. „Pałac” z Zabłocia –
śmierdzącą, poprzemysłową ruinę, w której rezyduje spełniający
marzenia za wysoką cenę menel – też można włączyć do zbioru
żyjących własnym życiem budowli.
A skoro
bohaterowie opowiadań Kyrcza muszą się mierzyć z tak pojmowaną
Rzeczywistością, będąc w walce z losem odgórnie skazani na
porażkę, nic dziwnego, że ich stan psychiczny jest kiepski i ze
strony na stronę pikuje ku mentalnemu dnu. Postacie zazwyczaj od
początku mają się źle przez przeciwności, z jakimi przyszło im
się mierzyć, i spotykamy je w momencie, gdy ich psychika zaczyna
się rozpadać pod wpływem przerażających czy wpędzających w
depresję totalną wydarzeń. Albo poznajemy je, gdy już są mocno i
od dawna osadzone w swoim szaleństwie – galeria psychopatów
występujących w Femme fatale jest więc obszerna i
zróżnicowana. Wykrzywienia słabego umysłu ludzkiego są
specjalnością autora, toteż niespecjalnie to zaskakuje. Co
zaskakuje, być może w niepokojący sposób, to fakt, że z
większością groźnych psychopatów stworzonych przez Kyrcza... nie
da się nie empatyzować (i nie bez powodu stawia on ich często na
pozycji „protagonisty”, nie tylko dlatego, że to wygodny punkt
wyjścia do analizy ich wykrzywień). Większość ma, niestety,
logiczne powody do popełniania swych zbrodni. Ich wejście w mrok
wynika wyłącznie z tego, czym nakarmiła ich bolesna egzystencja.
Taki jest Damian z otwierającego zbiór Bardziej, niż myślisz
– specyficznym kluczem dobierający ofiary Anioł Śmierci w vanie,
który próbuje naprawić skazę naszego współczesnego świata,
jaka zabrała mu ostatni promyczek sensu życia. Taka jest Jadwiga z
Randki w Ciemni, przemieniona w upiornie pragmatyczną
morderczynię przez męską brutalność i agresję seksualną. Taki
jest nawet Jano z Zabłocia, bez wahania idący na układy z
iście diabelską siłą, którego rozbita rodzina od początku nie
dawała mu nadziei na normalność i obranie w życiu odpowiedniego
azymutu. Potworów potwornych dla samej potworności czytelnik nie
znajdzie tu za wiele, a żaden bohater nie jest do końca niewinny,
niemal każdy ma przysłowiowego trupa w szafie (czasem w postaci win
przeszłości i skrzywień psychiki, czasem całkiem dosłownie).
Świetnie ukazana ironia losu, sprawiająca że ci ukrywający swoją
ciemną stronę mieszkańcy Krakowa stykają się ze sobą
dziwacznymi splotami przypadków, to wisienka na torcie, najlepiej
smakująca w opowiadaniu Nowa wanna. I nawet tytułowe
„kobiety fatalne” mają jakiś konkretny (choć nadnaturalny)
motyw, by łamać męskie serca i umysły – Koleiny oraz
Enen to teksty ciekawie odwracające ten zgrany archetyp.
Owszem, są i też bohaterowie winni tylko w ten sposób, że
zaplątali się w wirze wydarzeń, z których nie da się wyjść
obronną ręką, niesplamionym. Przykładem może być Remigiusz z
poruszającego, a przez to jednego z najlepszych w tomie opowiadania
Za ścianą. Nie przyczynia się on w żaden sposób do
rozwoju sytuacji, w jakiej się znalazł, ale powolna degradacja jego
umysłu stała się czymś nieuniknionym wobec niemożności wyrwania
się z zaciskającej się pętli... Postępująca choroba żony oraz
tajemnicze zjawiska skoncentrowane na jego maleńkiej córce,
sprawiają, że i on zacznie rozważać podsunięte mu jak na tacy
ostateczne wyjście (więcej nie można zdradzić wobec podwójnie
zaskakującego finału). Drugą taką zapadającą w pamięć
postacią jest protagonistka Przekraczając granice, również
kładącego na czytającym mocne obciążenie psychiczne tekstu,
której jeden nieumyślny błąd spycha ją w surrealistyczną matnię
mieszającą ze sobą obawę przed intymnymi kontaktami z
mężczyznami, poczucie winy i smutną prawdę o jej własnej
teraźniejszości. Co ciekawe, przy tym, że Rzeczywistość
nieodmiennie tłamsi czy niszczy bohaterów, nieważne czy
codziennością, czy tajemniczymi czynnikami spoza jej obrębu,
nadnaturalność sama w sobie staje się u Kyrcza często... bardzo
ucodzienniona. Wiecznie spłukana młodzież z Zabłocia
wykorzystuje złowieszczą postać zamieszkałą w okolicach nie by
ziściły się jakieś nieziemskie pragnienia, lecz by otrzymać
prozaiczny zastrzyk gotówki. Dręczeni klątwą niewyobrażalnego
pecha bohaterowie Kolein próbują radzić sobie z fatum
postępując zgodnie z iście chłopską (i przezabawną) logiką.
Kilka słów
należy także powiedzieć o technicznym aspektach opowiadań Kyrcza.
Jeżeli chodzi o styl, autor niezwykle dobrze czuje się w prostej,
niespecjalnie udziwnianej formie. Opisy są nieprzesadnie upiększane,
nie rozwijane ponad miarę i dosyć „użytkowe”, nie ma w nich
miejsca na niepotrzebne dygresje, odchodzenie od bezpośredniości i
konkretności. W dialogach dominuje zaś mowa potoczna, naturalnie
oddana, czasem lekko ubarwiona językowymi konstrukcjami pomysłu
samego pisarza – jako że Kyrcz pisze często z perspektywy
pierwszej osoby, w kilku opowiadaniach kolokwialność przenika poza
obręb rozmów i myśli postaci, do samej narracji. I także wychodzi
to zgrabnie, a szczytowym osiągnięciem autora w takim podejściu do
snucia opowieści jest nonszalancka, kąśliwa narracja w wykonaniu
antybohaterki Randki w ciemni. Powyższe cechy prozy
krakowskiego horrorysty sprawiają, że jego teksty pochłania się
łatwo, lecz także z apetytem – taką prostotę wbrew pozorom
trudno utrzymać, nie uszczknąwszy nic z wysokiego poziomu całości.
Nie znaczy to jednak, że Kyrcz w ogóle nie bawi się swoim
rzemiosłem. Sama Randka w Ciemni wyróżnia się z grona
klasycznie prowadzonych fabuł nielinearną konstrukcją, cofając
się od pewnego punktu coraz dalej w przeszłość. W Femme fatale
znajdziemy zaś sporo tekstów objętościowo mieszczących się w
kategorii flash fiction, które służą bardziej impresji,
niż przedstawianiu zwartej historii. Tutaj Kyrcz folguje sobie
eksperymentatorskim zapędom zarówno w kwestii stylu, jak i
konwencji. Pojawia się poetyckość, jak i chaotyczna bądź
poszarpana narracja, oddająca stan psychiczny bohaterów.
Interesujące, że im bardziej postać szalona, tym bardziej
kwiecisty staje się język, tym oryginalniejsza staje się forma
opisywania rzeczywistości – trzeba przyznać, w sumie ma to swój
sens i, co najistotniejsze, jest przekonujące. Warto w tym
kontekście napomknąć o Dualizmie, w którym autor
kunsztownie zabawił się... powtórzeniami, zarówno wyrazów, jak i
całych fraz. Przenikający wszystkie teksty, wspomniany już czarny,
sarkastyczno-wisielczy humor odciąża trochę depresyjny przekaz,
ubarwiając przy okazji scenki rodzajowe z życia bohaterów,
przyzdabiające oś intrygi. Klasą samą w sobie są oryginalne
porównania – zacytuję choćby: „Mój chłop jest przegrany jak
pirackie CD” lub: „prognoza [...] wisiała na Internecie niczym
samobójca na stryczku”. Fani krakowskiego pisarza spotkają się
też z mnóstwem charakterystycznych dla niego smaczków. Nie chodzi
tylko o pojawiające się w niemal każdym tekście nawiązania do
twórczości The Cure, ale nienachalne odwołania do akurat
zajmującej autora popkultury bieżącej, fragmenty wyraźnie
bazujące na obserwacjach i pokracznych sytuacjach z życia wziętych
czy nawiązania do medialnych spraw wstrząsających Polską i
szczególnie Krakowem, od Simona Mola do niewyjaśnionych morderstw,
nad którymi łamała sobie głowy krakowska policja.
Opowiadania
Kazimierza Kyrcza nie są, rzecz oczywista, pozbawione drobnych wad.
Niektórzy w ogóle nie będą akceptowali takiego podejścia do
literackiej grozy czy drogi stylizacyjnej obranej przez pisarza w
warstwie językowej. Trzeba też uczciwie przyznać, że zdarzają
się przewidywalne rozwiązania czy teksty domagające się
wyraźniejszego domknięcia (mi, jeśli mam wskazać osobiście coś
irytującego, nie podobało się nieco staromodne ukazanie Afryki
jako kolebki czarnej magii i demonicznego lądu, występujące w
dwóch opowiadaniach, a pachnące nieco kliszą typu „stary,
indiański cmentarz”). Niemniej brak w tym zbiorze poważnych
potknięć, gorsze fragmenty natomiast wypadają z pamięci, bowiem
utrzymujący się do ostatniej kropki, wciągający i udzielający
się mroczny klimat stanowi mocne spoiwo, nie pozwalające słabszym
momentom przysłonić zalet całości książki. Trzeba stanowczo
podkreślić – Femme fatale to doskonały przegląd
twórczości pisarza, jednocześnie będące dobrym do niej
wprowadzeniem dla nowych czytelników, jak i świetnym materiałem
dla entuzjastów jego prozy, podsycającym apetyt i dostrajającym
umysły czytelników do niewesołej, aczkolwiek naznaczonej
wspaniałą, indywidualistyczną wrażliwością wizji świata według
Kyrcza. W oczekiwaniu na kolejną solową powieść – niech ta
ukaże się więc jak najszybciej i rozwinie kierunek artystyczny,
jakiego możemy posmakować podczas lektury tych krótkich form.
Marek Grzywacz